Każdy, kto kiedykolwiek dzielił swoje życie ze zwierzęciem, powie ci, że jego zwierzak jest członkiem rodziny. Ale co z milionami psów i kotów, które co roku trafiają do schronisk dla zwierząt? Szczęśliwcy zostaną adoptowani do kochających domów, podczas gdy dla innych będzie to ostatni przystanek w ich życiu.
Ta historia została napisana przez kobietę o imieniu Karen Davis, która przez prawie dekadę zgłosiła się do schroniska dla zwierząt w Ohio. Ze względu na przedmiot nie chciała ujawniać nazwy obiektu, ponieważ nadal działa. To jest jej wspomnienie niektórych z dziwnych i nieziemskich spotkań, które miały tam miejsce przez lata.
Ostatni przystanek
Karen mówi, że postanowiła zostać wolontariuszką po wizycie w budach pewnego dnia ze swoim mężem. To był jej pierwszy raz w schronisku dla zwierząt i była zszokowana liczbą psów i kotów, które tam przebywały. Rzędy po budach i klatkach wypełniono po brzegi niechcianymi zwierzętami, które czekały na adopcję.
Kiedy spędzali czas z niektórymi zwierzętami, Karen nawiązała rozmowę z jednym z pracowników schroniska. Kobieta podzieliła się z Karen, że zawsze potrzebują ochotników do wyprowadzania psów i pomagania w tym miejscu. Chociaż nigdy wcześniej nie pracowała nad zwierzętami, Karen czuła się zmuszona do oferowania swoich usług. Postanowiła rzucić okiem i przystąpiła do wypełnienia niezbędnych formalności, a także do ustalenia czasu na orientację.
Karen musiała poświęcić pewną liczbę godzin na obserwowanie innych ochotników, zanim mogła przejąć wodze i pracować samodzielnie. Po kilku tygodniach szkolenia została oficjalnie wolontariuszką schroniska. To, co miało nadejść, okaże się doświadczeniem edukacyjnym, którego nigdy nie zapomni.
Karen natychmiast wyjaśniło, że obiekt był schronieniem dla zabójców. Pracownicy podkreślali, że uśmiercali zwierzęta tylko w ostateczności, ale była to niezbędna część prowadzenia schroniska dla zwierząt. Uświadomiono sobie, że schronienie prawie zawsze było pełne. Smutnym faktem było to, że każde zwierzę, które przeszło przez drzwi, musiało wyjść na zewnątrz, aby zrobić miejsce nowemu przybyciu.
Karen nie byłaby odpowiedzialna za uśmiercanie zwierząt; zwykle jednak wcześniej wiedziała, które psy i koty miały zostać uśmiercone. To była dla niej jedna z najtrudniejszych części pracy; zwierzę, do którego się przywiązała, pewnego dnia będzie żyło i ma się dobrze, a następnego odejdzie. Starając się, jak mogła, Karen nigdy nie mogła przyzwyczaić się do ciągłego poczucia straty.
W tym konkretnym schronieniu zwierzęta zwykle uśmiercano w poniedziałki, a w razie potrzeby dodawano kolejny dzień w tygodniu. Karen mówi, że w tych dniach cała atmosfera w schronie stałaby się ponura.
Psy, które normalnie szczekały non-stop, zamilkły, gdy zwierzęta, które poddano eutanazji, zaprowadzono do pokoju, w którym ich życie się skończy. Później budy wybuchały, gdy psy zaczęły wyć, jakby opłakiwały tych, których już nie było.
Karen powiedziano, że było to częste zjawisko, ale nie wierzyła w to, dopóki nie zobaczyła tego na własne oczy. Zachowanie psów wyjaśniło, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje. Bardziej bolesne dla Karen było uświadomienie sobie, że czas zwierzęcia w schronisku był krótki i wielu żałobników spotkałoby ten sam los.
Mimo całego smutku, jaki przyniósł praca w schronisku, były też chwile radości. Karen uwielbiała zabierać psy na podwórko i bawić się nimi. Był to czas, w którym mogli zapomnieć o wszystkim, co się wokół nich działo i po prostu cieszyć się życiem. Po zakończeniu ćwiczeń Karen i pozostali wolontariusze upewnili się, że psy zostały zakwaterowane na noc z zabawką do żucia, aby zapewnić im zajęcie podczas zasypiania.
Jednym z obowiązków Karen jako wolontariusza było pranie mnóstwa koców, które były używane, aby psy czuły się lepiej w swoich budach. Było to zadanie, które zdawało się nigdy nie kończyć. Obiekt miał własną pralnię sąsiadującą z pokojem, w którym zwykle przeprowadzano procedury eutanazji.
Karen została ostrzeżona, że w tylnych pokojach miało miejsce wiele dziwnych wydarzeń, ale nie były powodem do niepokoju. Nie pracowała tam długo i zwykle towarzyszyła jej inna pracownica, gdy wykonywała pranie lub sprzątała.
Pewnego wieczoru, gdy Karen ładowała koce do maszyn, miała pierwsze z wielu spotkań, które przekonałyby ją, że nie każde zwierzę opuściło schronienie, gdy upłynie im wyznaczony czas.
Ci, którzy zostali
Karen pamięta, że zdejmowała koce z suszarki, kiedy nagle usłyszała dźwięk głośnego mruczenia kota. Rozejrzała się, ale nie mogła znaleźć źródła ciągłego dudnienia, które wypełniało pokój.
Chociaż schronisko pozwalało dwóm kotom swobodnie wędrować po holu, nie powinny one znajdować się w tylnych pokojach, ponieważ znajdowały się w pobliżu dużej strefy trzymania psów. Karen pomyślała, że może mieć uciekiniera na rękach, ale nie mogła znaleźć psotnego kota.
Gdy wróciła do obowiązków, Karen zauważyła, że czarno-biały kot wchodzi do pokoju i zwija się na stosie koców, które umieściła w jednym z koszy na pranie. Karen założyła, że to był kot, którego wcześniej nie mogła znaleźć. Ponieważ wciąż miała wiele do zrobienia, postanowiła pozwolić kotowi odpocząć przez chwilę, zanim spróbuje go przywrócić do klatki.
Karen zajęła się sprzątaniem innych części schronu, czekając, aż ostateczny ładunek koców będzie gotowy do złożenia. Wróciła do pralni, kiedy usłyszała brzęczyk informujący o wyłączeniu suszarki.
Kiedy weszła do pokoju, Karen zauważyła, że do małego czarno-białego kota dołączył szary pręgowany, który teraz stał obok niego. Mimo że nienawidziła zakłócać snu kotów, musiała je poruszyć, aby dowiedzieć się, do kogo należały.
Gdy Karen schyliła się, by delikatnie odepchnąć koty z miejsca spoczynku, zniknęły tuż przed jej oczami. Karen wiedziała, że nic nie widziała. Zdecydowanie dwie sekundy wcześniej leżały razem na kocach. Wyglądali jak wszystkie inne koty, dopóki nie próbowała ich dotknąć; dopiero wtedy ich formy stały się przezroczyste, zanim całkowicie zniknęły.
Karen porzuciła pranie i szukała pomocy u jednego z pracowników schroniska, który sprzątał w sekcji przelewowej obiektu. Kiedy powiedziała mężczyźnie o kotach, wiedział dokładnie, o czym ona mówi. Poinformował ją, że to, co widziała, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Mężczyzna powiedział, że widmowe zwierzęta zauważono w budynku tak długo, jak pamiętał. Opowiedział, że przy wielu okazjach, których nie mógł policzyć, słyszał odgłos psów biegnących po betonowych podłogach w kurniku, gdy wszystkie zwierzęta były trzymane w kojcach.
Karen w końcu odkryje, że inni wolontariusze i członkowie personelu widzieli i słyszeli w schronisku rzeczy, których nie potrafili wyjaśnić. Jeden z pracowników podzielił się doświadczeniem, w którym zmywał obszar poza budami dla dużych psów, gdy górne światło zaczęło migać i gasnąć. W tym samym czasie znikąd pojawiła się zabawkowa piłka i potoczyła się po podłodze przed nim.
Mężczyzna przypomniał sobie, że włosy stanęły mu na karku, gdy piłka przetoczyła się obok niego i zniknęła mu z oczu. Mieszkańcy hodowli mieli również świadomość, że coś zaatakowało ich teren. Powiedział Karen, że w momencie, gdy światła zaczęły przygasać, psy nagle zaczęły gorączkowo szczekać i wskakiwać na drzwi klatki. Wyjaśnił, że było to takie samo zachowanie, jakie wykazywali, ilekroć nowe zwierzęta były wprowadzane do bud.
W innym przypadku wolontariuszka powiedziała, że pewnego dnia siedziała przy biurku, kiedy stos papierów nagle spadł na podłogę bez powodu. Kobieta twierdziła, że wydawało jej się, że coś przeszło nad nimi, powodując zsunięcie się z biurka.
Podczas zapytań Karen dowiedziała się również, że kilku pracowników słyszało, jak pies drapie wnętrze drzwi, w których wykonywano eutanazję. Kiedy zbadali pokój; zawsze było puste
Karen usłyszał również, że pewnego popołudnia oficer kontroli zwierząt przebywał w zagrodzie na zewnątrz, kiedy zobaczył psa leżącego na trawie, który był pewien, że został odłożony kilka tygodni wcześniej. Przyprowadził zwierzę do siebie i rozpoznał jego unikalne znaki.
Kiedy mężczyzna próbował przyjrzeć się bliżej, pies wstał i przeszedł przez ogrodzenie ogniwa łańcucha, jakby go tam nie było. Oszołomiony oficer patrzył, jak pies znika w drzewach otaczających posiadłość.
Po wysłuchaniu niektórych innych historii, w połączeniu z jej własnymi doświadczeniami, Karen była przekonana, że wiele zwierząt, które spędziły ostatnie chwile w schronisku, pozostało tam w duchu. To była jedyna rzecz, która miała dla niej sens, biorąc pod uwagę mnóstwo dziwnych wydarzeń, które miały tam miejsce.
Na długo przed tym, jak usłyszałem historię Karen, nasz weterynarz powiedział mi, że wielokrotnie widywała w swojej klinice zwierzęta fantomowe. Widząc więcej niż swój udział w niewyjaśnionych zjawiskach, wymyśliła niekonwencjonalny sposób, aby skierować krnąbrne dusze na właściwą ścieżkę.
Powiedziała, że kiedy zwierzę zmarło pod jej opieką, bez względu na przyczynę, zawsze prosi właściciela o powiadomienie zwierzaka, że nadszedł czas, aby wrócić do domu. Teoria leżała u podstaw tego, że zwierzę, które umiera w nieznanym środowisku, może nie zrozumieć, jak znaleźć wyjście; usłyszenie głosów swoich bliskich prowadzących ich do domu pozwala im opuścić klinikę i kontynuować podróż.
Czy zwierzęta mają dusze?
Są ludzie, którzy szybko powiedzą ci, że jest to absurdalne pojęcie i że zwierzęta nie mają dusz. Opierając się na moich własnych doświadczeniach, a także na licznych relacjach, które pojawiły się na przestrzeni lat, jest dla mnie jasne, że duch zwierzęcia jest tak samo prawdziwy jak twój lub mój.
Zwierzęta różnią się od nas tym, że żyją każdego dnia bez myśli o jutrze. Istnieją w tej chwili i zwykle nie zdają sobie sprawy, kiedy ich życie się kończy.
Schronione zwierzęta, bardziej niż większość, żyją w pożyczonym czasie. Czy zdecydują się pozostać w ostatnim miejscu, w którym położyli głowy, czy pozostaną tam tylko dlatego, że nie wiedzą, jak odejść, nie możemy wiedzieć. Być może odpowiedź, podobnie jak wiele innych, jest ukryta w cienkiej zasłonie oddzielającej ten świat i następny.